29 cze 2009
Celebrudy nie chcą żyć.
Bez Michaela.

Dziś jednak pozwalam sobie napisać notkę nie o pijackiej i nieobowiązkowej redakcji Celebrudów, lecz o jednym z najważniejszych moich celebritowych crushów. O idolu mojego dzieciństwa. O królu popkultury, o legendzie. W 1996 roku udało mi się go zobaczyć na żywo (zakładam się, że mi dr Dembol zazdrości). I do dziś jest to jedyna rzecz, z której jestem naprawdę dumna. Michael Jackson był dla mnie uosobieniem wszystkiego co najlepsze w mężczyźnie od kiedy skończyłam 6 lat. Kiedy Michael stawał się biały ścierałam sobie letnią opaleniznę pumeksem. Kiedy pojawiły się oskarżenie o molestowanie, chciałam być tymi dziećmi. Kiedy umarł świat stął w miejscu, niczym w tym filmie z...Keanu Reevesem The Day the Earth Stood Still. Nigdy nie będzie tak samo. Czemu to nie mogła być Madonna?
XOXO
DR ALEX
29 czerwca 2009 12:15
NO W KOŃCU, ile można czekać, że to MJ musiał glebę zacząć gryźć żebyśta gwiazdeczki coś napisali. piszta piszta!
29 czerwca 2009 14:36
nie wierze w to co widze. na przebaczenie trzeba sobie zasluzyc!!
30 czerwca 2009 10:46
no nareszcie! oczywiście że wam wybaczam ;**
a co do Michaela... nadal nie mogę w to uwierzyć ...
[*]
12 lipca 2009 14:14
pierdole
mercury umarł zanim się urodziłam,
a teraz jackson.
nie ma już nikogo tak wielkiego.